Strony

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 4


Zaskoczenie, a zaraz potem palące poczucie wstydu spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Przyłapał mnie!
Popatrzył na swoją własną otwartą walizkę, której nie zdążyłam zamknąć. Nie trwało to długo, bowiem po ułamku sekundy jego lodowate spojrzenie utkwione było we mnie, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz. Dopiero teraz zauważyłam, jakie miał oczy - puste i zimne.      
- Co ty robisz z MOJĄ walizką? - wycedził przez zaciśnięte zęby, podkreślając słowo "moją".
- Ja... Emm... - zaczęłam się tłumaczyć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
Wtedy on mi przerwał:
- Nie tłumacz się, Greengrass. Nie wiem, czego szukałaś, ale uwierz mi, że nic ciekawego tam nie ma.
Nie odpowiedziałam. Powoli zdałam sobie sprawę z tego, jak głupim pomysłem było przeszukiwanie jego walizki.
Postanowiłam szybko stąd wyjść. Wstałam i ominęłam wyraźnie złego Malfoy'a stojącego dalej w tym samym miejscu.
Ledwie przekroczyłam próg, poczułam ostre szarpnięcie, w wyniku którego gwałtownie się odwróciłam. Stanęłam twarzą w twarz z blondynem, który mocno zaciskał swoją rękę na moim lewym przedramieniu. Bolało, lecz nie dałam tego po sobie poznać.
- Na przyszłość pamiętaj, że w cudzych rzeczach się nie grzebie - warknął, wyraźnie wściekły.
Kiwnęłam głową, co było chyba najgłupszą reakcją na te słowa. Chciałam jednak jak najszybciej znaleźć się daleko od niego.
Zaraz potem puścił mnie, a ja udałam się do pokoju na końcu korytarza.
Pamiętałam, żeby drzwi za sobą zamknąć na klucz. Jeszcze tego mi brakowało, by Malfoy za mną przyszedł, choć szczerze w to wątpiłam.
Usiadłam na najbliższym, aksamitnym fotelu i zamknęłam oczy.
Uświadomiłam sobie, że grzebanie w rzeczach Ślizgona było faktycznie złym pomysłem, wręcz karygodnym. Nie powinnam była posuwać się do takiej czynności już pierwszego dnia... Choć z drugiej strony kierowała mną ciekawość i podejrzliwość.
A on to widział. Przyłapał mnie na gorącym uczynku. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd.
I ten jego wyraz twarzy... Był ewidentnie wkurzony. Nie dziwię mu się. Gdyby ktoś przeszukiwał moje rzeczy, czułabym się tak samo.
Przez moment, wtedy, kiedy mnie złapał za ramię, bałam się, że coś mi zrobi. Tak, pomimo mojej gryfońskiej odwagi, obawiałam się tego. W jego oczach czaiło się coś złowrogiego, coś, co nawet mnie napawało strachem.
Zastanawiałam się, czy Malfoy poskarży się Dafne o moim "wybryku" i jak zmieni się jego zachowanie względem mnie. Bo tego mogłam być pewna - nie będzie już taki miły, jak był przedtem.
Ciekawe, po co blondyn wrócił do swojego tymczasowego pokoju. Pewnie i tak się tego nigdy nie dowiem.
Odetchnęłam głęboko. Bez względu na wszystko, muszę przetrwać ten miesiąc. Wszak obiecałam sobie, że stawię czoła Malfoyowi. I obietnicy dotrzymam.
Wstałam i podeszłam do okna, z którego widok roztaczał się na nasz zachwycający ogród. W oddali dostrzegłam moją siostrę i Dracona, który najwyraźniej zdążył do niej dołączyć. Rozmawiali, a Dafne śmiała się z czegoś. Miałam nadzieję, że Malfoy jeszcze nie powiedział jej o tym, co robiłam.
W pewnym momencie Draco uniósł głowę i skierował swój wzrok na mnie. Czym prędzej odeszłam od okna.
*
Resztę dnia spędziłam zamknięta w czterech ścianach na czytaniu książki i w międzyczasie rysowaniu, które tak uwielbiałam. Odważyłam się wyjść tylko raz i na szczęście nie spotkałam na swojej drodze Malfoy'a ani Dafne. Podejrzewam, że moja siostra zaangażowała się w oprowadzanie naszego gościa po okolicy i tym podobnych, że całkowicie zapomniała o moim istnieniu. Tym dobrze dla mnie, bo nie miałam ochoty stawać twarzą w twarz z Draconem.
Utwierdziłam się także w przekonaniu, że blondyn nie powiedział Dafne o tym, jak przeszukiwałam jego bagaż, bo z pewnością gdyby się o tym dowiedziała, od razu zabrałby mnie na "poważną" rozmowę i przypomniała, jak powinnam się zachowywać. A przed tym oczywiście wysłałaby sowę do rodziców ze skargą na mój karygodny czyn.
Kiedy na dworze zrobiło się ciemno, a zegar wskazywał 20.00 wiedziałam, że nie mam wyjścia i muszę zejść na dół na kolację. Gdybym się nie pojawiła, siostra zaczęłaby coś podejrzewać i kto wie, czy nie zapytałaby Malfoy'a, który by jej wszystko wygarnął...
Swoją drogą, czy to nie dziwne, że Draco jej się nie poskarżył? No dobra, mógł to zrobić jeszcze w każdej chwili, więc nie ma co jeszcze przesądzać sprawy.
Odłożyłam na bok szkicownik, w którym właśnie skończyłam rysować mojego patronusa - jastrzębia - i wyszłam na korytarz, przygotowując się na spotkanie z osobnikiem zwanym Draconem Malfoyem.
Po chwili znalazłam się w kuchni. Przy stole siedziała Dafne wraz z blondynem. Spostrzegła mnie i powiedziała:
- O, jesteś wreszcie, Astorio! Czekaliśmy na ciebie. Siadaj.
Posłusznie usiadłam, jak najdalej od Malfoy'a.
Wzięłam z dużego talerza na środku stołu kanapkę i zaczęłam jeść, podczas, gdy Dafne paplała o najrozmaitszych sprawach. Draco wydawał się być bardziej rozmowny niż podczas pierwszego wspólnego posiłku i często jej odpowiadał.
Tradycyjnie, ja się nie odzywałam. Po skończonym jedzeniu wstałam i wyszłam z jadalni, czując na sobie czyjś wzrok.
Byłam na schodach, kiedy zatrzymał mnie głos Dafne:
- Astorio, poczekaj! Musimy porozmawiać.
A co, jeśli Draco jednak powiedział jej o wszystkim?
Zawróciłam i znów znalazłam się w kuchni. Po drodze minęłam się z wychodzącym Draconem, na którego starałam się nie patrzeć. Między nami dało się wyczuć to napięcie po tym, co zrobiłam.
Dafne najwyraźniej była przygotowana na naszą rozmowę, bo stała z założonymi rękami oparta o blat kuchenny.
Obawiałam się, że dowiedziała się wszystkiego.
- O co chodzi? - zapytałam.
- To ty mi powiedz, o co chodzi. Dlaczego siedziałaś prawie pół dzisiejszego dnia na górze, niemalże wcale nie wychodząc? Powinnaś spędzać czas ze mną i z naszym gościem... Pomyśl tylko, co on teraz o tobie myśli!
Akurat mało mnie obchodziło to, jakie zdanie Malfoy ma na mój temat. Bylebym tylko ja nie robiła głupich rzeczy wobec niego, tak jak dzisiaj, a poza tym może sądzić o mnie, co tylko sobie uważa.
W duchu ucieszyłam się z tego, że prawdopodobnie Ślizgon nic jej nie powiedział.
- I dopiero teraz mi to mówisz? Wiesz, jakoś wcześniej nic nie wskazywało na to, że cię to interesuje. Wolałaś podlizywać się Malfoy'owi, a na mnie nie zwracałaś uwagi - odgryzłam się.
- Ja wcale się nie podlizuję! - zaportestowała.
Ja jednak wiedziałam swoje. Nie wiem, co mną kierowało, ale postanowiłam coś jej uświadomić.
- Och, tak? To dlaczego cały ranek spędziłaś na przygotowywaniu się do jego wizyty, a kiedy już się zjawił, gadałaś jak jakaś przekupka i...
- Przestań! - krzyknęła.
- Nie zaprzeczaj. Widzę, że on ci się podoba, tak? Martwi mnie to. Martwi mnie, bo znasz Malfoy'a, wiesz, jaki jest... - Oto cała prawda.
- Wcale nie - powiedziała dziwnym, cichym głosem.
- Przemyśl to sobie, Dafne. - Wyszłam, zatrzaskując drzwi.

*
W nocy nie mogłam zasnąć. Dręczyło mnie lekkie poczucie winy z powodu tego, co powiedziałam Dafne. Chociaż to prawdopodobnie było prawdą, to ja tu byłam winna. Ja przeszukiwałam rzeczy Malfoy'a, a moja siostra o tym nie wiedziała. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby się jednak dowiedziała. W duchu dziękowałam blondynowi za to, że nic jej nie powiedział.
Zastanawiałam się, co przyniesie jutrzejszy dzień. Przede wszystkim ciekawiło mnie, jak będzie zachowywał się Malfoy. Byłam także świadoma tego, że nie mogę przez cały czas zamykać się na górze. Z pewnością moja siostra już coś wymyśli.
W końcu zmęczenie dało górę. Prawie zasypiałam, kiedy niespodziewanie usłyszałam mrożący krew w żyłach krzyk.

---

Zdaję sobie sprawę, że trochę Was zawiodłam, bo: 
a) rozdział miał być dłuższy, a wyszło, jak wyszło, 
b) moja wena uciekła gdzieś w las i nie chce wrócić. 
No cóż, mam nadzieję, że zadowolicie się na razie tym, co jest. Jeśli będziecie ładnie komentowali, następny pojawi się szybciej, może nawet już w czwartek czy piątek. I będzie dłuższy - to mogę Wam obiecać na pewno.

sobota, 19 września 2015

Rozdział 3

Przede mną stał nie kto inny, jak Draco Malfoy we własnej osobie.
Miał na sobie białą koszulkę i dżinsy. Mimo tego, że był ubrany z pozoru zwyczajnie, trzeba przyznać, że na swój sposób wyglądał imponująco. No oczywiście, przecież to Malfoy. Mógł mieć okropny charakter, ale urody odmówić mu nie można.
Przez chwilę i ja dałam się ponieść jego urokowi. Wpatrywałam się w niego jak w jakiś posąg i nie potrafiłam przestać. Zapomniałam, że go nienawidzę i trwałam tak, sekunda po sekundzie, gapiąc się na blondyna.
Otrząsnęłam się z transu dopiero wtedy, kiedy usłyszałam chrząknięcie chłopaka. Pokręciłam głową, usiłując przywrócić sobie racjonalne myślenie i wtedy usłyszałam jego cichy śmiech.
- Co, aż tak na ciebie działam? - powiedział, wyraźnie rozbawiony.
Na te słowa o mało co się nie zarumieniłam i... Na Godryka! Co się ze mną dzieje! Przecież Malfoy to skończony kretyn... Ogarnij się, Astorio - nakazałam sobie w myślach.
Próbowałam także odnaleźć w jego głosie sarkazm, ironię - cokolwiek. Niczego jednak, poza normalnym rozbawieniem, nie wyczułam.
- Pff - parsknęłam. - Chyba niepoprawnie odczytujesz moje intencje. Jestem zaskoczona, bo to raczej nie jest normalne, że ktoś nagle pojawia się jak gdyby nic w środku lasu i...
- Nie pojawiam się tu bez powodu - przerwał mi.
Dopiero teraz zauważyłam, że w prawej ręce trzyma, prawdopodobnie zmniejszoną zaklęciem, walizkę.
- Jak ty... - zaczęłam, lecz nie mogłam dokończyć, bo Draco mi uciął:
- Teleportacja. Mówi ci to coś?
Och... Teleportacja! Nie miałam pojęcia, jak to się stało, ale kompletnie zapomniałam, że w tym miejscu znajdował się punkt teleportacyjny. I to by wyjaśniało pojawienie się Malfoy'a akurat tutaj...
- Jasne - bąknęłam cicho, za bardzo nie wiedząc, jak się zachować.
- A więc... Będziesz tak stała czy uprzejmie zaprowadzisz mnie do swojego domu? - zapytał, zbliżając się do mnie ze swoją walizką.
- Ee... - wyjąkałam. - No to chodź za mną.
O dziwo, Draco nie skomentował mojego jąkania, tylko skinął głową. Tym razem nie mogłam wyczytać z jego twarzy żadnych emocji.
Podniosłam się z pnia drzewa, o który wciąż byłam oparta i zawróciłam, schodząc na ścieżkę.
Nie zaszczyciłam Dracona nawet spojrzeniem. Słyszałam jego kroki za sobą, więc mogłam być pewna, że idzie za mną.
Nikt z nas się nie odzywał. Panowała cisza absolutna. W końcu, kiedy byliśmy już blisko, postanowiłam ją przerwać:
- Lepiej się przygotuj, Malfoy. Moja siostra urządza obiad na twoje powitanie.
Chciałam, by zabrzmiało to jakoś nieprzyjaźnie, ale nie udało mi się mówić takim tonem.
- Naprawdę? - Usłyszałam od niego.
Zdusiłam ochotę obejrzenia się za siebie.
- Tak.
O mało co nie dodałam, że od rana Dafne przygotowywała się do jego wizyty i jak mnie tym denerwowała. Nim zdążyłam jednak powiedzieć choćby słówko na ten temat, znaleźliśmy się przy głównej bramie wejściowej.
Weszliśmy prosto do ogrodu, który dosłownie zachwycał swoim pięknem. Wcześniej się nie rozglądałam, bowiem biegłam szybko, ale teraz mogłam podziwiać rosnące w nim kwiaty i rośliny. I co z tego, że robię to prawie codziennie... Po prostu wciąż nie mogę się napatrzeć.
- Wasz ogród jest piękny - Odezwał się głos za moimi plecami.
Odwróciłam się gwałtownie i ze zdziwieniem popatrzyłam na Dracona.
- Co? Mówię, co myślę - powiedział spokojnie.
- Nic - szepnęłam, prawie niesłyszalnie i odwróciłam się, by znów zacząć iść powolnymi krokami w stronę ogromnego domu. On podążył za mną.
Zdziwiła mnie jego reakcja. Dziwiło mnie również jego zachowanie. Malfoy, którego znałam nigdy nie okazywał swoich uczuć i emocji. Malfoy, którego znałam był sarkastycznym dupkiem i przeciwieństwem tego Malfoy'a, który właśnie szedł za mną. Czy wyciągnął wnioski z wojny i się zmienił? Wątpię, ale jego postawa była co najmniej dziwna.
Ledwo przekroczyliśmy próg domu, Dafne już doskoczyła do nas prawie w podskokach, aż za nadto radosna.
- Witaj, Draconie! - wykrzyknęła, a ja miałam wrażenie, że zaraz rzuci mu się na szyję. Na szczęście, nic takiego się nie stało.
O moim stroju nie wspomniała nic. Zresztą, Draco był również normalnie ubrany.
- Cześć, Dafne - odpowiedział jak gdyby nic.
- Jesteś głodny? Ach, co to za pytanie, oczywiście, że jesteś. Przygotowałyśmy z Astorią posiłek dla ciebie - szczebiotała.
Miałam głęboką ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem. Ledwo się przed tym powstrzymałam, pozwalając sobie jedynie na niemal niewidoczny uśmiech. Dafne ewidentnie podlizywała się Draconowi i właśnie to mnie tak śmieszyło.
Dafne skierowała się do salonu, odbierając walizkę Draconowi i stawiając ją gdzieś w kącie, a my nie mieliśmy innego wyboru, jak tylko podążyć za nią.
Siadłam do stołu, nie odzywając się ani słowem. Moja siostra usiadła naprzeciwko mnie, na przeciwległym jego krańcu, za to Malfoy zajął miejsce obok mnie. Przez to poczułam się odrobinę nieswojo, ale usiłowałam nie zwracać na to uwagi.
Jednym machnięciem różdżki Dafne na talerzach każdego z nas pojawił się posiłek składający się z małej pieczeni, ziemniaków i sałatki.
Zaczęliśmy jeść, a Dafne gawędziła o różnych sprawach, począwszy od tego, jaka to nasza okolica jest piękna i jak Draconowi będzie tu wspaniale przez następny miesiąc, na historiach z dzieciństwa skończywszy.
Draco momentami potakiwał i dodawał coś od siebie, lecz sporadycznie. Ja natomiast prawie wcale nie słuchałam wywodu siostry. Wydawało mi się, że młody Malfoy tak samo jak ja nie ma ochoty na taką rozmowę. Czy Dafne naprawdę tego nie widziała?
Po skończonym poczęstunku cała nasza trójka wstała od stołu.
- Dziękuję - Draco znów silił się na uprzejmość, co wzbudziło moje podejrzenia.
- Nie ma za co. Draconie, czy miałbyś ochotę teraz co nieco pozwiedzać? - zapytała Dafne.
- Z przyjemnością.
- Świetnie! Astorio, pokaż naszemu gościowi, gdzie jest jego pokój, a zaraz potem idziemy na spacer - poprosiła mnie.
Kiwnęłam głową.
- Chodź - zwróciłam się do Malfoy'a.
Poszliśmy na górę, a o drodze blondyn zabrał swoją walizkę. Czułam na sobie jego spojrzenie, które wywoływało we mnie mrowienie.
- To tutaj - Pokazałam mu drzwi do pokoju, w którym miał spać.
Otworzyłam je i weszliśmy do wnętrza. Pomieszczenie ogólnie było duże. Na środku znajdowało się wielkie łóżko z satynową pościelą, obok którego stały dwa, obite aksamitem fotele. Przy oknie z jedwabną firanką ustawiona była średniej wielkości brązowa szafa.
Draco oparł swoją walizkę o ścianę, wyciągnął swoją różdżkę i powiększył ją zaklęciem. W tej samej chwili dobiegł nas głos Dafne:
- Draconie, Astorio, chodźcie!
- Idź, Malfoy. Powiedz jej, że ja zostaję - oświadczyłam.
Draco wyszedł na korytarz, ale zaraz się odwrócił.
- Na pewno nie idziesz?
- Na pewno - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Wyszłam z pokoju za nim, ale skierowałam się w stronę łazienki. Kiedy się tam znalazłam, popatrzyłam w lustro.
Co się ze mną dzieje? Draco Malfoy to mój wróg, a tymczasem... Tymczasem dałam się ponieść jego urokowi. Nie mogę na to więcej pozwolić! Nie chciałabym stać się jak te dziewczyny, które niegdyś w Hogwarcie latały za nim, szalejąc z "miłości", jeśli tak to ujmę. Z drugiej jednak strony gdzieś w głębi serca wiedziałam, że nigdy w życiu nie byłabym taka.
Jest jeszcze to dziwne zachowanie Malfoy'a, o Dafne już nawet nie wspominając. Czy to możliwe, że się zmienił? Nie wiem.
A jeśli on coś kombinuje...? Znając go, ta opcja jest bardzo prawdopodobna. Co miałam zrobić, żeby to sprawdzić?
Śledzenie chłopaka nie wchodziło w grę. W głowie miałam pustkę. I nagle sobie przypomniałam. Walizka!
Usłyszałam trzask zamykanych drzwi, co oznaczało, że Draco i Dafne wyszli. Wiedziałam, co mam robić.
Szybkim krokiem wyszłam z łazienki i w mgnieniu oka znalazłam się w tymczasowym pokoju Dracona. Podeszłam do czarnego bagażu i zabrałam się za jego otwieranie. Spodziewałam się, że będzie zamknięty jakimś zaklęciem, ale tak nie było.
Wzięłam głęboki wdech i odchyliłam klapę walizki. Na wierzchu leżało kilka t-shirtów i nic szczególnego.
Jeśli coś ukrywał, schował to głęboko na dnie, więc zabrałam się do przekopywania sterty ubrań.
Ledwie dotarłam do dna, moje uszy zarejestrowały cichy dźwięk otwieranych za mną drzwi. Znieruchomiałam, ale zaraz po tym gwałtownie się obróciłam.
Zobaczyłam Dracona lustrującego mnie wzrokiem.

---
Witam Państwa ponownie! :D Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze, które zostawiacie po sobie - to mnie ogromnie motywuje i obudza moją wenę. Wasze podejrzenia pod poprzednim rozdziałem były genialne. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i ten również Wam się podobał. Koniecznie napiszcie swoją opinię i uwagi w komentarzu! 
Na pewno zauważyliście także zmianę szablonu. Wykonała go Mia z land-of-grafic, której jeszcze raz dziękuję. Podoba Wam się? ;) 

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 1

Wreszcie wzięłam się w garść i napisałam pierwszy rozdział :) Jeśli będziecie ładnie komentować, za kilka dni pojawi się następny.

---                                 

Razem z moją siostrą, Dafne, siedziałam przy stole w kuchni i jadłam śniadanie. Byłyśmy w domu same i tak miało pozostać jeszcze przez miesiąc, ponieważ mama i tata wyjechali w czarodziejski sposób pozwiedzać świat, oczywiście mnie i Dafne zostawiając, bo, jak to powiedzieli: "jesteśmy jeszcze niedoświadczone". Pff. Też mi coś.
- Patrz, sowa! - wykrzyknęła nagle Dafne, wskazując okno za moimi plecami.
Odwróciłam się. Faktycznie, w naszym kierunku leciała sowa, którą od razu poznałam po jasnobrązowym ubarwieniu. Była to Redmirda, własność taty.
Wstałam i podeszłam do okna, by je otworzyć. Kiedy to zrobiłam, do środka niemal od razu wleciała Redmirda. Prosto na moje dłonie zrzuciła białą kopertę, po czym zawróciła i odleciała w dal.
Zamknęłam okno i ponownie usiadłam na krześle, przy okazji rozrywając kopertę.
- Co to? - zapytała Dafne, przysuwając się do mnie bliżej.
Wyciągnęłam złożoną na pół kartkę papieru, rozłożyłam ją i przyjrzałam się starannemu, czarnemu pismu.
- List - odpowiedziałam - Od rodziców.
- Czytaj! Jestem ciekawa, co też tam napisali. Czy opisali swoje ekscytujące wakacyjne przeżycia, czy może coś innego?
Odruchowo parsknęłam śmiechem na jej słowa i zaczęłam czytać.


Drogie córki! 
Chcemy Was poinformować o czymś bardzo ważnym. Mianowicie, już jutro do naszego domu przyjedzie Draco Malfoy. Zostanie tam z Wami przez miesiąc, czyli do naszego powrotu. Waszym zadaniem jest oprowadzanie go po pięknej miejscowości, w której mieszkamy. Z tego samego powodu też przyjeżdża - by zrelaksować się i odpocząć na łonie natury. Oczywiście będzie sam, bez rodziców, ponieważ oni postanowili zwiedzać świat razem z nami. 
Musicie być posłuszne i zachowywać się przyzwoicie. Nie chcemy słyszeć żadnych protestów z Waszej strony. Tak zostało postanowione i tak ma być. 
Mamy nadzieję, że pamiętacie, jak należy obchodzić się z gośćmi. 
Z pozdrowieniami, 
Rodzice 

Zamarłam. Czy ja aby na pewno się nie przewidziałam? 
Słynny Draco Malfoy w moim domu. Na miesiąc. Będzie tu spał, nocował... A my pewnie mamy mu jeszcze usługiwać i pokazywać okolicę. 
- Nie... - wyszeptałam zdruzgotana. 
- No to się porobiło - powiedziała Dafne i sięgnęła po kanapkę z szynką, której kawałek po chwili głośno przeżuwała w ustach. 
- Jak ty możesz spokojnie jeść? Rozumiesz, co to znaczy?! Malfoy u nas w domu! Przez miesiąc! - krzyknęłam, wstając. 
Nie rozumiałam, jak moja siostra mogła podchodzić do tego tak bezproblemowo. Przecież to będzie jakaś katastrofa! 
- Rozumiem, rozumiem. Uspokój się. Słyszałaś, że nic nie zrobimy? Musimy zaakceptować tę sytuację - rzekła - Poza tym... Na pewno nie będzie tak źle, zobaczysz. 
- Oczywiście... Ty i twój wieczny optymizm! A co, jeśli nas pozabija? No, co wtedy? - znów podniosłam głos. 
- Nie histeryzuj już tak... To, że Malfoy i jego rodzice byli Śmierciożercami, to nie ma nic do rzeczy. Doskonale znasz tego przyczyny. Poza tym on nie miał wyboru. Uwierz, będzie dobrze - Dafne spojrzała na pusty talerz po kanapkach - Chyba zrobiłaś tych kanapek za mało, bo wciąż jestem głodna. 
Teraz byłam już naprawdę zła. Prychnęłam pod nosem i szybkim krokiem wyszłam z kuchni, przy okazji zatrzaskując mahoniowe drzwi. Musiałam jakoś ostudzić swoje emocje i wszystko przemyśleć. 
Błyskawicznie wbiegłam schodami na górę i gdy znalazłam się w swoim pokoju odetchnęłam z ulgą. 
Przykucnęłam, opierając plecy o łóżko i spróbowałam zebrać myśli.
Draco Malfoy. Ten arogancki, tleniony blondyn będzie mieszkał ze mną przez około miesiąc. 
Od zawsze go nienawidziłam. Nie tylko dlatego, że mój dom to Gryffindor (co zresztą sprawia, że jestem beznadziejnym przypadkiem w rodzinie) a jego - Slytherin. Darzyłam go nienawiścią również z powodu jego okropnego charakteru. Kiedy okazało się, że jest Śmierciożercą, miałam wielką ochotę go zabić. 
I niby teraz miałam udawać, że go lubię?
Inna sprawa, że nie mam wyboru. Nie mogę się sprzeciwiać rodzicom. Raz tak zrobiłam i skutki tego odczułam na własnej skórze.
Ale czy jeśli przyjmę go pod swój dach, to czy nie będzie to tak, jakbym wychodziła śmierci naprzeciw?
Nie mam pojęcia. Doszłam jednak do wniosku, że muszę zachować pozory. Skoro moi rodzice mu ufają... 
Odkąd pamiętam, mama i tata przyjaźnili się z Lucjuszem i Narcyzą Malfoyami. Zwykle jednak spotykali się sam na sam. Niekiedy odwiedzali nas w naszej dużej posesji, ale zawsze bardzo rzadko i bez młodego Malfoy'a, ku mojej uciesze. Ich, według mnie trochę sztuczna i nazbyt oficjalna przyjaźń przetrwała nawet te czasy, kiedy to rodzina Malfoyów była Śmierciożercami. 
Zastanawiałam się jeszcze, dlaczego tak właściwie Malfoy ma z nami tutaj zamieszkać. Czy naprawdę nie ma nic lepszego do roboty? Pewnie chce pozwiedzać urodziwą okolicę naszej rezydencji, tak jak było napisane w liście. Niedoczekanie.
Doszłam do wniosku, że muszę się dostosować. Chcą, żebym zachowywała się przyzwoicie? Proszę bardzo. Ale przy najbliższej okazji wygarnę Malfoyowi, co tak naprawdę o nim myślę.
Podniosłam się z podłogi i wyprostowałam pod wpływem nagłego przypływu odwagi i determinacji. To jest to! Ta słynna gryfońska odwaga! Nie bez powodu przecież jestem w Gryffindorze. 
Stawię czoła temu tlenionemu draniowi. Poradzę sobie, wszak podobno jestem silna. 
Nie dam się zmanipulować. 
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, rodzice będą zadowoleni. I wszyscy będą żyli dalej. Długo i szczęśliwie, jak w bajkach. 





Rozdział 2

A więc mamy i drugi rozdział. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze oraz konstruktywną krytykę, którą sobie cenię i przyjmuję do serca. Mam nadzieję, że będziecie także komentowali pod tym rozdziałem. Faktycznie, ostatni był krótki, a ten jest tylko odrobinkę dłuższy od niego. Obiecuję jednak, że następne rozdziały będą coraz dłuższe :P
                                
---

- Astoria! - zawołała Dafne gdzieś z dołu - Wiesz może, gdzie się podziała ta moja żółta sukienka, którą niedawno zakupiłam?
- Nie mam pojęcia! - odkrzyknęłam jej z mojego pokoju.
Dziś jest ten dzień. Dzień, w którym Draco Malfoy zagości w progach naszego domu, pozostając w nim przez następny miesiąc. Dzień, przed którym się wzbraniałam, lecz ostatecznie musiał nastąpić.
Od bladego świtu Dafne jest na nogach i szykuje wszystko do wizyty naszego jakże szanownego gościa. A, przepraszam, poprawka: szykuje siebie, co oznacza poszukiwanie ładnego ubrania i ogólne upiększanie się. Na pewno chce robić na Draconie wielkie wrażenie. Co jak co, ale dla mnie jest to żałosne.
Osobiście nawet nie zawracam sobie głowy tym, jak będę wyglądała. Nie chcę popaść w jakąś obsesję. Poza tym, Malfoy to Malfoy. Nie zasługuje na nic.
Przez pół nocy nie spałam i usiłowałam wmyślić jakiś plan; coś, by chociaż w minimalnym stopniu sprawić, by blondyn zapamiętał pobyt tutaj na długo, oczywiście w negatywnym stopniu. Nic nie przychodziło mi do głowy. No cóż, będę musiała wymyślić coś w trakcie.
- Astoria! - No nie. Znowu. Czego tym razem Dafne może ode mnie chcieć?
Nie odpowiedziałam jednak. Bo jeśli miało być to kolejne pytanie o ubrania lub o coś z tym związanego, to miałam naprawdę dość. W przeciągu ostatniej godziny moja siostra pytała mnie o nie kilka razy. Nie ukrywam, że ta rzecz mnie okropnie irytowała.
- Astoria, zejdź na dół, proszę! - Tym razem w głosie Dafne pobrzmiewała nutka złości.
Postanowiłam mieć święty spokój (a raczej wręcz odwrotnie) i jej posłuchać. Wiedziałam, że lepiej bardziej jej nie denerwować.
Kiedy znalazłam się w salonie, moją uwagę przykuł elegancko nakryty stół. Na jego środku stał piękny, kryształowy wazon z fioletowym bzem, który zdecydowanie wyróżniał się pośród nieskazitelnie białej zastawy.
Cicho westchnęłam, a zaraz potem zobaczyłam wchodzącą do salonu Dafne.
Wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie nie żółtą sukienkę, o którą wcześniej się mnie pytała, tylko krótką, niebieską, wiązaną na szyi. Do tego założyła kremowe sandałki na małym koturnie. Jej szyję zdobił natomiast srebrny naszyjnik, a lewą rękę - bransoletka z tego samego kompletu. Cały strój idealnie podkreślał jej rysy twarzy.
Zlustrowała mnie wzrokiem, od góry do dołu, po czym spojrzała mi prosto w oczy.
- Jeszcze się nie przebrałaś? Mamy mało czasu, lepiej się pośpiesz - powiedziała.
Rzeczywiście, w swoim luźnym sweterku i niebieskich jeansach poczułam się nieco nie na miejscu. Ale nie zamierzałam się stroić, tak jak ona.
- Nie przebieram się - Zrobiłam kilka kroków do przodu, podchodząc do stołu.
- Jak to?! Masz natychmiast się przebrać, Astorio - usłyszałam od niej.
Skierowałam swoje spojrzenie na nią. Była zdezorientowana i zła.
- Posłuchaj, Dafne - zaczęłam - Po co aż tak się przygotowywać do wizyty Malfoy'a? Nie rozumiesz, że on na to nie zasługuje? Nie pamiętasz już, kim był? Poza tym, on przecież zostaje tu na miesiąc. Codziennie będziesz tak elegancko nakrywać stół i się ubierać? Zrozum, że...
- Och, to ty nic nie rozumiesz - przerwała mi - Chcę, żebyśmy po prostu dobrze wypadły pierwszego dnia. Nie wiem, dlaczego się złościsz. I tak musimy się przez cały czas przyzwoicie zachowywać, siostro.
Jasne. Bo tak kazali rodzice. Ale wszyscy doskonale wiedzą o tym, że nienawidziłam, nienawidzę i nienawidzić będę Dracona Malfoya. Koniec, kropka. Dla mnie nie zasługuje na szacunek.
- Oczywiście - Rzekłam z udawaną skruchą - Bardzo przepraszam, już idę się przebrać.
- Przestań! - skarciła mnie.
Zabawne. Zaczynała przypominać mi własną matkę.
- Nie przestanę, Dafne. Doskonale wiesz, jakie są ku temu powody.
- Twoja nienawiść do Dracona się nie liczy! Doskonale wiesz, że nie ma innego wyjścia. I naprawdę, przestań się w końcu tak zachowywać! Od kiedy dowiedziałaś się, że Draco ma spędzić z nami miesiąc wakacji zachowujesz się nieznośnie. Zrozum w końcu, że nic nie zrobisz! - wykrzyczała tak głośno, że było ją słychać dosłownie na kilometr.
Prychnęłam pod nosem. Tak, wczoraj postanowiłam, że stawię czoła Malfoyowi... Ale to nie znaczy, że go zaakceptowałam w naszym domu.
- Chcesz coś jeszcze dodać? - zapytałam ją.
- Tak. Masz się natychmiast przebrać, bo Draco może zjawić się tu lada chwila.
Odwróciłam się i wyszłam. Znalazłszy się w pokoju, rzuciłam się na łóżko, by jeszcze raz przemyśleć pewne rzeczy.
Może Dafne rzeczywiście ma rację? Może faktycznie przesadzam? Przecież przyjazd znienawidzonego gościa to nie jest największa tragedia. Prawda?
Tylko, że Dafne przygotowuje się do tego jak nie wiadomo do czego. Rozumiem, chce wywrzeć dobre wrażenie, ale żeby aż zakładać jedną z najlepszych sukienek i tak dalej? Przesadza.
Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że być może Dafne pragnie wypaść idealnie, ponieważ Draco jej się podoba. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl, bo jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Nie, to chyba nie to. Chyba.
Westchnęłam ponownie dzisiejszego dnia, który dopiero się zaczynał, a ja już miałam go dość.
Potrzebowałam świeżego powietrza, by jakoś oczyścić swój umysł. Postanowiłam więc wyjść chociaż na chwilę na dwór. Dafne mówiła, że Malfoy może niedługo się pojawić, ale miałam nadzieję, że nie nastąpi to tak szybko, jak przewidywała.
Cichutko otworzyłam drzwi i zeszłam na dół. W mgnieniu oka znalazłam się w naszym ogrodzie. Na szczęście, na swojej drodze nie spotkałam Dafne.
Wybiegłam z niego, nie zwracając na nic uwagi. Zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy znalazłam się przed ogromną, czarną bramą odgradzającą posesję od reszty świata. Nie znałam hasła, lecz nie stanowiło to problemu.
Z lekkim uśmiechem na ustach wyciągnęłam z kieszeni spodni swoją różdżkę i szepnęłam:
- Alohomora.
Po wypowiedzianych przeze mnie słowach brama natychmiast otworzyła się, a ja sama wyszłam na zewnątrz. Nawet nie zadałam sobie trudu jej zamknięciem, tylko od razu popędziłam przed siebie, chowając różdżkę z powrotem do kieszeni.
Mieszkaliśmy w urodziwej okolicy, lecz na całkowitym odludziu. Dookoła mnie rozciągały się łąki z kolorowymi kwiatami, a nieco dalej znajdował się las ze strumyczkiem. Właśnie tam się udałam.
Kiedy dotarłam na miejsce, oparłam się o pień pierwszego, najbliższego drzewa i trwałam w takiej pozycji kilka minut. Właśnie tego było mi trzeba. Ciszy, spokoju... Od czasu do czasu dało się słyszeć przerywany śpiew ptaków, ale nie przeszkadzało mi to.
Bardzo często przychodziłam do tego lasku, by się wyciszyć i zaznać błogiego ukojenia od codziennych problemów. Szczególnie po kłótniach z Dafne, które ostatnio, niestety, zdarzały się coraz częściej.
Zamknęłam oczy i cieszyłam się, że przez chwilę mogę zaznać spokoju, oderwać się od rzeczywistości...
Nagle usłyszałam głośny trzask gałęzi. Przestraszona, niemal podskoczyłam i natychmiast otworzyłam oczy, gotowa sięgnąć po różdżkę.
Popatrzyłam przed siebie i zamarłam.

wtorek, 1 września 2015

Prolog


Mówi się, że miłość zmienia człowieka. Myślę, że to po części prawda, aczkolwiek w moim przypadku potrzeba było dużo wysiłku, by osoba, którą pokochałam, zmieniła się na lepsze. A tą osobą był on. Draco Malfoy. 
Moi rodzice mu zaufali, a ja go nienawidziłam. Nie miałam jednak wyboru i musiałam zaakceptować jego towarzystwo. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko: nienawiść przerodziła się w miłość. Sama nawet do tej pory nie mam pojęcia, jak to się stało, ale ten arogancki blondyn wkradł się do mojego serca i miał w nim pozostać już na stałe. Okazało się, że on czuje to samo do mnie. 
Wydawać by się mogło, że dalej wszystko ułożyło się jak w bajce, lecz było zupełnie inaczej. W Draconie często odzywała się ta mroczna strona, męczyły go wewnętrzne demony. Ale ja wiedziałam, że naprawdę on taki nie jest. Chciałam go zmienić, przezwyciężyć zło, które w nim zamieszkało. Draco pragnął tego samego. 
Razem pokonywaliśmy wszystkie przeciwności losu, które stawały nam na drodze do szczęścia. Udało się. 
Dzisiaj mogę spokojnie powiedzieć, że nie żałuję żadnej decyzji podjętej przeze mnie w przeszłości. Mam kochającego, troskliwego męża i gromadkę dzieci. Mam wszystko, czego potrzebuję do życia. 
Chcę Wam opowiedzieć tę historię, byście wiedzieli, że nie warto się poddawać, choćby nie wiem jak bardzo było trudno. To opowieść o walce z wewnętrznymi demonami i pokonywaniu przeciwności losu w imię miłości. 
Pamiętajcie, żeby walczyć o swoje. Nigdy nie pozwólcie, by coś stanęło Wam na drodze do szczęścia. Przykładem tego jest moja historia.