Strony

niedziela, 11 października 2015

Miniaturka Dramione - Tchórz


Na początek śpieszę z wyjaśnieniami. Wiem, że nowy rozdział miał być już dawno temu. Doskonale to wiem. Ale zostałam ostatnio zawalona nauką, że po prostu nie wyrabiam. Przepraszam. Tyle w temacie. 
Dzisiaj wstawiam miniaturkę. Dramione. Tak, dobrze czytacie. Chcąc Wam jakoś "umilić" czas oczekiwania na nowy rozdział, który postaram się opublikować w środę, napisałam moją pierwszą w życiu miniaturkę, do tego niezwiązaną z tematem bloga. Teraz, gdy tak ją czytam, wydaje się być dziwna, ale cóż... Chciałam napisać coś innego. Wyszło, jak wyszło. Napiszcie, co o takim czymś sądzicie. Możecie mnie krytkować, proszę bardzo.
PS Od dzisiaj odpowiadam na komentarze, więc możecie pytać, o co tylko chcecie ;) 



"Spójrz w moje oczy

        Tam kryją się demony."

Przy wielkim, ciemnym stole zasiedli Śmierciożercy oraz sam Czarny Pan we własnej osobie. Miała odbyć się ważna narada dotycząca spraw świata czarodziejskiego oraz tego, kiedy rozpocząć atak na Hogwart.

Honorowe miejsca przy stole, bo tuż obok Voldemorta, zajęła rodzina Malfoyów - Narcyza i Lucjusz oraz ich syn Draco, który, choć teoretycznie był jeszcze uczniem szkoły magii, niedawno został Śmierciożercą. W głębi duszy wcale tego nie pragnął. Czarny Pan wyznaczył mu jednak misję, a on nie miał wyboru... Gdyby się sprzeciwił, niosłoby to ze sobą poważne konsekwencje - nawet śmierć. A może po prostu nie miał odwagi?
Myśli Dracona zajmowały w tamtym momencie zupełnie coś innego. Hermionę Granger. Nie mógł przestać nie zastanawiać się, gdzie teraz jest, co robi. Czy jest... bezpieczna?
Była ona dla niego kimś ważnym, tak samo jak on dla niej. Choć na początku nienawidzili siebie nawzajem - wszak ona była szlamą, przyjaciółką Pottera, a on wrednym Ślizgonem ceniącym czystość krwi ponad życie - to potem, w piątej klasie, coś między nimi zaczęło się zmieniać. To coś pojawiło się tak nagle, niespodziewanie, że oboje byli tym zupełnie zaskoczeni. Uczucie.
Doskonale pamiętał ten dzień, kiedy powiedział jej, co czuje.

Wszedł do biblioteki i rozejrzał się. Hermiona stała przy jednej z półek, najwyraźniej czegoś szukając. Uśmiechnął się sam do siebie. Doskonale wiedział, że ją tu zastanie.
Podszedł do niej, układając sobie w głowie to, co miał zamiar jej wyznać.
- Hej - przywitał się.
Dziewczyna najwyraźniej nie usłyszała, że ktoś nadchodzi, bo na dźwięk jego głosu wzdrygnęła się lekko, a zaraz potem odwróciła.
- Yyy... Hej? - odpowiedziała.
Od pewnego czasu dawał jej poznać po swoim zachowaniu, że jego stosunek co do jej się zmienił. Mimo tego, iż jakaś jego cząstka krzyczała, że Granger jest przecież nieznośną szlamą, a druga znowóż, że ten związek nie ma przyszłości nie mógł tak po prostu zignorować tego, co do niej czuje.
Hermiona, widząc te "starania" nabrała niemałych podejrzeń o jakimś spisku, który knuje Malfoy, by ją upokorzyć. W końcu ktoś taki jak on miałby nagle zmienić zmienić swoje poglądy? Nie wierzyła w to. Wkrótce jednak miała się przekonać o tym, jak bardzo się myliła.
- Możemy porozmawiać? - zapytał.
Przez twarz Hermiony przemknął wyraz zaskoczenia.
- O czym TY chcesz ze mną rozmawiać?
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia - odparł.
Wiedział, że będzie zdziwiona. Byli przecież swoimi odwiecznymi wrogami. Ale wiedział też, że ona musi dowiedzieć się o tym, co on czuje.
- Ee... Dobra - powiedziała, odkładając na miejsce książkę, którą aktualnie trzymała w dłoniach.
Blondyn skierował się w stronę wyjścia z biblioteki, a Hermiona niepewnie podążyła za nim.
Znaleźli się na korytarzu. Przeszli kilka kroków, po czym Draco skręcił w lewo i wszedł do pustej klasy. Dziewczyna zrobiła to samo.
Zamknął za nimi drzwi, słysząc, jak Gryfonka lekko wzdycha.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś, Malfoy? - Chłód w jej głosie o mało co nie spowodował wycofania się Dracona z tego, co zamierzał jej oznajmić. Ale przecież on przez wiele lat traktował ją o wiele gorzej, wyzywając od szlam. Nie mógł oczekiwać, że będzie miła w stosunku do niego.
Mimo wszystko pragnął, by poznała prawdę. Nie potrafił dłużej się z tym ukrywać.
- Posłuchaj, Hermiono...
- Odkąd mówisz do mnie po imieniu? - przerwała mu.
- Daj mi dokończyć. Posłuchaj, wiem, że się nienawidziliśmy. Wiem, jakimi jesteśmy wrogami. Ale... Od pewnego czasu coś mnie do ciebie przyciąga, rozumiesz? Nie czuję już nienawiści. To miejsce zastąpiło jakieś uczucie - rzekł.
Hermiona stanęła jak wryta. Malfoy, ten sam, który jej nienawidził (i z wzajemnością) wyznaje, że coś się zmieniło? Że poczuł do niej... coś więcej niż tylko nienawiść? Nie wierzyła w to, co słyszy.
- Przepraszam, możesz powtórzyć? Bo chyba się przesłyszałam - odezwała się w końcu.
- Nie, nie przesłyszałaś się. Właśnie powiedziałem, że...
- W co ty ze mną pogrywasz, Malfoy? Nie dam się na to nabrać. Możesz sobie darować.
Brązowowłosa uznała, że to spisek. Malfoy na pewno chce ją upokorzyć, tak, jak podejrzewała po jego dziwnym zachowaniu.
- Przysięgam, nic nie knuję. - Draco jakby czytał w jej myślach - A oto dowód. Przepraszam cię, Hermiono Granger. Przepraszam cię za wszystkie krzywdy, które ci wyrządziłem. Przepraszam.
Tym razem Hermionę jeszcze bardziej zamurowało. Przepraszający Malfoy to było coś niezwykłego, wyjątkowego. Przecież Malfoyowie nigdy nie przepraszają!
- Wierzysz mi? Nie oczekuję od ciebie, że mnie polubisz. Na Salazara, nie oczekuję nawet tego, że mi wybaczysz. Chciałem po prostu, żebyś wiedziała. I uwierzyła w moją szczerość, jeśli to możliwe. - Po tych słowach popatrzył jej w oczy i wyszedł. Był nieco zły na siebie, że wyszedł na jakiegoś... mięczaka? Nie, co to, to nie, ale miał wrażenie, że powiedział za dużo.
Hermiona została sama. Nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Nie miała także pojęcia, że już niedługo jej świat wywróci się do góry nogami pod wpływem uczuć Malfoya.

Nagle wrota wielkiej sali otworzyły się gwałtownie. Wszyscy zebrani, łącznie nawet z Czarnym Panem odwrócili głowy w tamtym kierunku.
W drzwiach stała Bellatrix Lestrange, na którą czekało ostatnie wolne miejsce przy stole. Na jej twarzy czaił się złowrogi i perfidny uśmieszek.
- Mamy gościa - oznajmiła.
Poruszyła swoją różdżką, a zza jej pleców, lewitując w powietrzu, wyłoniła się jakaś postać. Hermiona.
Wystarczyło krótkie spojrzenie na nią i od razu było wiadomo, że jest świeżo po torturach. Jej twarz była cała sina, usta nabrzmiałe, a na policzkach widniały ślady łez.
Draco wstrzymał oddech. Na jego serce spadł jakby ciężki kamień. Jak ona się tutaj znalazła? Co usiłowała zrobić?
- Złapaliśmy ją w niedaleko stąd, w lesie. Była z Weasleyem. Jemu niestety udało się uciec - dodała Bellatrix.
- Doskonale - wysyczał Voldemort - Doskonale. Daj ją tutaj. Pora z nią skończyć.
Draco myślał gorączkowo. Co miał zrobić? Musiał coś uczynić... Z jednej strony nie chciał, by ona umarła... Przez niego. Z drugiej, gdyby próbował się sprzeciwić, zabiliby i jego. Liczył, że dadzą sobie z nią spokój. Żałosne i nierealne były jednak te jego nadzieje.
Bellatrix zajęła swoje miejsce, a Hermionę "przetransportowała" na środek stołu. Jej głowa spoczęła akurat w miejscu, gdzie siedział Draco.
Spojrzał jej w oczy. Były puste, bez wyrazu. Najwyraźniej go zauważyła, bo odwzajemniła to spojrzenie. I wtedy w miejsce tej pustki pojawił się wielki ból i smutek.
Blondyn przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie.

Było to tuż przed wypełnieniem misji, którą powierzył mu Czarny Pan. On i Hermiona definitywnie byli już parą. Kilka dni po wyznaniu Dracona Hermiona postanowiła mu zaufać. Tak, zdobył jej zaufanie. Spędzali ze sobą coraz więcej czasu, na nowo się poznając. On pozwolił jej zobaczyć inną stronę swojej osobowości. Lepszą. Odkryła całkiem innego Malfoya niż tego, którego znała, zakochując się w nim z wzajemnością.
Oboje wiedzieli, że ten związek nie ma przyszłości. Lecz pomimo tego chcieli nacieszyć się choć krótkimi chwilami szczęścia, jakie przystało im przeżyć razem.
Draco nie powiedział jej o swojej misji. Tylko raz napomknął coś o ważnym zadaniu, jakie go czeka, ale Hermiona nie dopytywała się szczegółów. Nie chciał jej martwić. Nie chciał, by myślała, że jest jakimś potworem, chociaż tak naprawdę w głębi duszy taki właśnie był.
- Hermiono, dzisiejszego wieczoru będzie miało miejsce ważne wydarzenie - oznajmił jej, kiedy siedzieli, przytuleni do siebie, chłonąc tę chwilę przyjemności.
- Jakie? - Dziewczyna popatrzyła mu w oczy, z których emanował, jak zwykle, chłód.
- Nie mogę ci powiedzieć. Ale ono może mieć wpływ na przyszłość. Proszę cię więc, na wszelki wypadek, pamiętaj, gdyby stało się coś złego, nie szukaj mnie i...
- Draco, o czym ty w ogóle mówisz? Co niby miałoby się stać?
- Po prostu, gdyby wydarzyła się jakaś zła rzecz, wtedy mnie tu nie będzie. I nie szukaj mnie. - Pochylił się, by ją pocałować, a dziewczyna to odwzajemniła. Nie zadawała więcej pytań, ponieważ miała przekonanie, że Draco jej nie odpowie, jak zwykle, gdy pytała o szczegóły czegoś. Taki już był. Tajemniczy, a ona to akceptowała.
Nie mogła przewidzieć, że był to ich ostatni pocałunek.

Wspomnienia spływały na niego niczym fala gorąca. Nic jej przecież nie obiecał. Nie miał obowiązku jej chronić...
Skarcił się za te myśli. Co się z nim działo? Dopiero co zastanawiał się, czy Hermiona jest bezpieczna, a teraz wmawiał sobie, że wcale nie miał zamiaru jej chronić?
Tymczasem Lord Voldemor wyciągał różdżkę, by wypowiedzieć najstraszniejsze niewybaczalne zaklęcie. Jeszcze chwila i ktoś taki jak Hermiona Granger przestanie istnieć.
Musiał coś zrobić. Bił się z myślami. Co robić, co robić... A może czego nie robić?
I wtedy spłynęło na niego dziwne uczucie. Nie musiał reagować. Mógł pozwolić jej umrzeć. Bał się zaryzkować i zaprotestować. A przecież nic nie musiał. Nie był zobowiązany.
Ponownie spojrzał jej w oczy. Jego nie wyrażały już żadnych emocji. Jej natomiast były przepełnione goryczą.
- Draco... - szepnęła ledwie niedosłyszalnie. Zaufała mu, a on okazał się być taki, za jakiego niegdyś go uważała.
On nie zareagował. Odwrócił wzrok, akurat w momencie, kiedy Voldemort krzyknął:
- Avada kedavra!
Z różdżki Lorda wystrzelił zielony promień, który w ułamku sekundy dosięgnął Hermionę. Martwa.
Draco przełknął ślinę. Pozwolił jej umrzeć. A najgorsze było to, że nie czuł z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. To oznaczało też, że tak naprawdę wcale jej nie kochał. Choć może była to swego rodzaju specyficzna miłość?
Nad Draconem przejęły władzę złe demony. Zło w nim zakorzenione po raz kolejny sprawowało władzę.
Była też druga strona medalu. Draco najzwyczajniej w świecie bał się. Bał się konsekwencji, jakie niosłyby za sobą sprzeciwienie się Voldemortwi. Był zwykłym tchórzem, z czego nie zdawał sobie sprawy.

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba! No nie wiem co napisać, cieszę się, że dodałaś tą miniaturkę. Bardzo ciekawie opisałaś uczucia Draco.
      Super!
      Weny życzę! Zapraszam na nowy rozdział u mnie na blogu!
      zwiadowcy-bron-bogow.blogspot.com

      Ciepło pozdrawiam!
      Bianka

      Usuń
    2. Dziękuję ;) Postaram się w wolnej chwili do ciebie zajrzeć :)

      Usuń
  2. .... -,-
    Przede wszystkim napiszę ze nie cierpię parringu Dramiony. Jest okropna. Ja bardzo lubię Rona i według mnie on i Hermiona są dla siebie stworzeni.
    W tym tekście Draco ewidentnie pokazał jakim jest śmieciem. To totalny śmieć. Ale gdy czytam twoje opowiadanie o DRASTORII to jest co innego. Wyobrażam sobie ze to inny chłopak, nie Draco. Bo za nim nie przepadam.
    Mimo że nie lubię Draco będę czytać twój blog. Obiecuję. Masz moje słowo.
    Co do tego tekstu... Bardzo fajnie napisany. Szkoda mi Hermiony. Biedna mu zaufała. A on pozwolił jej umrzeć. Bez wyrzutów sumienia.

    Mam nadzieję ze mimo tego komentarza będziesz mnie choć trochę lubić. Życzę weny i blagam o przebaczenie! Xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym z celów tej miniaturki było to, żeby więcej ludzi znienawidziło Malfoya :P PS Nie martw się, dalej cię lubię :D

      Usuń
    2. Ooo sweet <3 bardziej się ciesze że nadal mnie lubisz ^^
      No na mnie podziałało. Juz go nie cierpię xD

      Usuń
  3. Kocham Dramione! <333
    Hym. Ale coś mi się nie podoba.
    1. Za krótkie to xd
    2. Ceeeemuuuu Hermiona zginęła?
    3. Draco stchórzył
    No xD a reszta je zajefajna xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Większość facetów to tchórze niestety. Ale czy do końca był tchórzem? Moim zdaniem
    czarna magia wzięła w nim górę...ale to tylko moje zdanie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku zaznaczę, że kiedyś, dawno temu, ten pairing był moim ulubionym. Lubiłam połączenie chłodnego, bezuczuciowego Draco ze stosunkowo delikatną i dziewczęcą Hermioną. Ty nie rozwinęłaś jej osoby zbyt mocno, skupiłaś się na Malfoyu, który w moich oczach stał się zwykłym tchórzem i egoistą. Bo nie chodzi o to, że jest zły, że zachował się karygodnie, nie. Jego podejście było skrajnie egoistyczne, bo martwił się tylko o siebie. Bo jego mógłby ktoś zabić. Bo on mógłby ucierpieć. Zawsze łatwo jest wystawić kogoś na pierwszą linię, niż samemu zmierzyć się z konsekwencjami.
    I owszem. Nie kochał jej. Pokuszę się o stwierdzenie, że bardziej kochał siebie i własne życie. A to pasuje do układanki, bo w obliczu strachu bledną wszystkie, nawet rzekomo najsilniejsze uczucia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Następnym razem weź to trochę rozwiń, bo miniaturka jest zdecydowanie za krótka. ;)
    Nie chcę oceniać zachowania Draco, ale... Bądźmy szczerzy - była wojna, a on musiał wiele widzieć. Nie wspominając już o tym, że stałby się zdrajcą, a Czarny Pan łatwo nie wybacza, jeśli w ogóle. Nie staram się też go usprawiedliwiać, bo był tchórzem, ale człowiek z natury jest egoistyczny - najpierw myśli o sobie. Dopiero prawdziwa miłość może to zmienić, a nie oszukujmy się, nastolatkowie nie mogli się tak zakochać w czasie... Ile? Zgaduję, że trwało to niecały rok szkolny, który ma zaledwie 10 (!) miesięcy. Paradoksalnie nienawidzę Malfoya, ale widzę w nim potencjał, który ukaże się dopiero wtedy, kiedy będzie możliwość. Tutaj jej zbytnio nie było.
    Trochę się rozpisałam, ale chyba wybaczysz, prawda? :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj moja droga! Składam ci chołd, pokłon całuje w stope, czcze Cie bogini. :D Ta miniaturka skradła moje serce (a to bardzo trudne ;) ). Dlaczego? Zrobiłaś sad end, to po pierwsze. Po drugie, pokazłaś prawdziwego Draco, takiego jakiego pokochałam. Jak można się tak zachować? Można, strach go zniszczył. Kocham tą postać między innymi dlatego, że jestem bardzo do niego podobna. Niestety, aż za bardzo. Ale taka jestem. Nie mówmy, że jej nie kochał, w głębi duszy jakaś cząstka ją kochała, ale bardzo bardzo mała. Jednak powiedzmy to otwarcie Draco jest tchórzem, ale kto nim nie jest? Żal mi Hermiony nie zasłużyła na to. Kocham te dwie postaci i ukazałaś je pięknie. Życzę Ci bardzo dużo energi do pisania ;) Zapraszam Cie tez serdecznie do mnie i ja nie pisze tylko bloga z wierszami drugi ma tematykę Dramione zapraszam jeszcze raz! Gorące uściski i pokłon

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam.
    Kocham. Tym, jakże pięknym, one-shotem skradłaś mein Herz.
    Uwielbiam te smutne zakończenia. Nie dość, pokazałaś te oblicze Dracona. Mówiąc TE mam na myśli tą egoistyczną część, którą w sobie ma każdy z Nas.
    Rozumiem. Była wojna. Draco miał okropnych rodziców. No co tu dużo mówić, był duży nacisk na Jego osobowość. Osobiście lubię charakter Dracona.
    Malfoy jest tchórzem, tak?
    Szkoda mi Hermiony, którą bardzo lubię.
    Mogłabym się tylko przyczepić do postaci Granger. Wydaje mi się, że ona nie zaufałaby tak szybko Malfoyowi, ale nie mnie to oceniać, tak?
    Pozdrawiam i życzę weny na kolejne takie.
    Annabelle

    Zapraszam:
    wzburzona-woda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się cytat. Niestety szkoła teraz zabiera naprawdę sporo czasu :/ żeby nie było; rozdział przeczytałam! chociaż przyznaję, że Harry Potter i w ogóle fantasy to zdecydowanie nie moja bajka i mimo że nie do końca wiedziałam co się dzieje to podoba mi się Twój styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń