Ostrzegam: po przeczytaniu tego rozdziału gały wylecą Wam z orbit (powiedziane jakże pięknym slangiem młodzieżowym). I to nie dlatego, że jest taki dobry, wręcz przeciwnie: możecie się zaskoczyć, rozczarować, no i nie wiem, co jeszcze. Jednakże chcę oznajmić, że możecie być pewni, iż relacje między Draconem a Astorią nie rozwiną się tak szybko, jak moglibyście się tego spodziewać.
Aha, i jeszcze jedno: chyba muszę Was trochę zmusić do komentowania. Tak więc, następny rozdział pojawi się za przynajmniej 7 komentarzy (tak, jestem niedobra).
Aha, i jeszcze jedno: chyba muszę Was trochę zmusić do komentowania. Tak więc, następny rozdział pojawi się za przynajmniej 7 komentarzy (tak, jestem niedobra).
---
- Pamiętam ten dzień, kiedy dostałam list z Hogwartu. Cieszyłam się przez cały dzień, nie mogąc doczekać się 1 września. Astorio, miałaś podobnie, prawda? - Dafne skierowała do mnie swoje pytanie, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia, w jakim znajdowałam się od conajmniej kilku minut.
Siedzieliśmy razem z Malfoyem w salonie, wspominając stare czasy. Wróć, to Dafne zebrało się na wspomnienia i zaciągnęła mnie tu, bym przez następną godzinę wysłuchiwała historyjek z dzieciństwa. Nie miałam na to ochoty, ale cóż mogłam poradzić. Nie chciałam wszczynać między nami kolejnej kłótni.
Jak zauważyłam, Ślizgon był całkiem zainteresowany tym, co opowiadała Dafne. Jednakże ja doskonale wiedziałam, że moja siostra po raz kolejny próbuje zaistnieć w jego oczach. I to mnie wciąż irytowało.
Nie poznawałam Dafne. W zaledwie kilka dni z radosnej, naturalnej dziewczyny zmieniła się w kogoś obcego. Zachowywała się sztucznie, próbując przypodobać się Draconowi, co było rzeczą ogromnie do niej niepodobną. Niewątpliwie wpływ na to miało jej uczucie do chłopaka (bo co do faktu, że Dafne spodobał się ten blondyn miałam prawie absolutną pewność). Tylko, że sam zainteresowany tego nie zauważał.
- Tak, oczywiście - odpowiedziałam prędko, udając, że cały czas słuchałam z zainteresowaniem.
Wtedy też poczułam na sobie jego wzrok. Przenikał mnie, dosłownie, i dał się odczuć w każdym zakamarku mojego ciała. Mimowolnie zadrżałam, zaczynając modlić się w duchu, by przestał. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak na to reagowałam. Wmawiałam sobie, że to tylko strach, ale czy na pewno tak było?
Draco Malfoy - mój odwieczny wróg, arogancki Ślizgon, definitywnie zaczynał mi się podobać. To brzmiało tak niedorzecznie, że niemalże parsknęłam śmiechem. Nie, to nie to. Bo niby jak w ciągu krótkiego okresu czasu z mojego wroga miał stać się obiektem moich westchnień? Zresztą, chyba to samo możnaby powiedzieć o Dafne.
Postanowiłam więcej o tym nie myśleć. Odrzucić od siebie każdą taką myśl na ten temat. Nie mogłam sobie na to pozwolić.
Spojrzałam w jego stalowe tęczówki, które, jak zwykle, nie wyrażały żadnych emocji. Siła spojrzenia Dracona była naprawdę zadziwiająca; ja jednak je wytrzymałam.
W tej samej chwili coś uderzyło w okno. Niemal natychmiast tam popatrzyłam i zobaczyłam naszą rodzinną sowę, Redmirdę , z listem w dziobie.
- Och, Redmirda... - westchnęłam mimowolnie i wstałam, by otworzyć okno.
Odebrałam od niej list, a ona usiadła na parapecie.
- Od rodziców? - Bardziej stwierdziła niż zapytała Dafne.
Otworzyłam karteczkę i od razu rzuciło mi się w oczy charakterystyczne, pochyłe pismo mamy.
Lekko pokiwałam głową.
- Ciekawe, co u nich... - westchnęła - No dalej, czytaj.
Zerknęłam spod przymrużonych powiek na Dracona. Nie miałam zamiaru przy nim odczytywać tego listu.
- W takim razie ja nie będę przeszkadzać. - Malfoy jakby czytał w moich myślach.
Wstał i szybko wyszedł, tak, że moja siostra nawet nie zdążyła zaprotestować. A zapewne by to zrobiła, widziałam po jej minie.
Usiadłam i zaczęłam czytać:
Drogie Astorio i Dafne,
Aktualnie przebywamy w Afryce. Jest bardzo gorąco, ale dajemy radę. Wspaniałe widoki nam to rekompensują.
Oboje z tatą mamy nadzieję, że w towarzystwie Dracona dobrze się bawicie.
Prychnęłam pod nosem, ale kontynuowałam:
Koniecznie odpiszcie, co u Was słychać i jak spędzacie wolny czas.
Pozdrawiamy,
Mama i tata.
PS Pamiętajcie o odpowiednim zachowaniu.
Pamiętajcie o odpowiednim zachowaniu. Ten dopisek mnie lekko zezłościł. Rodzice oczywiście nie mogli o tym zapomnieć. Bo przecież odpowiednie zachowanie wobec Malfoya jest najważniejsze.
Poza tym, gdyby wiedzieli o tym, co wyprawia Dafne... O tym, jak podlizuje się Ślizgonowi... Czy to jest odpowiednie zachowanie?
- Strasznie krótki - mruknęła moja siostra. - Taa... - bąknęłam.
- Ale musimy odpisać. - Dafne złapała kawałek pergaminu i pióro, które akurat leżały na stoliku.
- Poczekaj, ja chcę - powiedziałam z nadzieją, że uda mi się dopisać coś o Dafne.
- W porządku - podsunęła mi pergamin wraz z piórem.
Zaczęłałam pisać:
Drodzy Rodzice,
U nas wszystko w porządku. Pokazujemy Draconowi okolicę, która bardzo mu się podoba. A już najbardziej przypadł mu do gustu nasz piękny ogród.
Moja siostra cały czas patrzyła na to, co piszę, więc z bólem serca zrezygnowałam ze swojego iście szalonego planu. Zresztą, co by to dało?
Dafne i ja mamy nadzieję, że także dobrze spędzacie czas. Bawcie się dobrze!
Pozdrawiamy,
Wasze córki - Astoria i Dafne.
Skończywszy pisać, włożyłam kawałek pergaminu do koperty i podniosłam się z kanapy, by wręczyć sowie list. Redmirda wciąż czekała na parapecie, wiercąc się. Włożyłam w jej dziób wiadomość, a ona szybko poleciała w dal. Patrzyłam, jak się oddala, coraz to bardziej, aż w końcu całkowicie zniknęła za horyzontem. Dopiero wtedy zamknęłam okno.
- Co teraz masz zamiar robić? - zapytała Dafne.
- Nie wiem.
- Ja poszukam Dracona i może pokażę mu jezioro. Idziesz z nami?
- Nie, zostanę - odpowiedziałam.
- Jak chcesz. - Wyminęła mnie i wyszła.
Westchnęłam. Dafne starała się każdą chwilę spędzić z blondynem. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że ma na jego punkcie jakąś obsesję (a może faktycznie tak było?). Czy on naprawdę nie zauważał tego, co się z nią dzieje?
*
Późnym popołudniem poszłam do swojego ulubionego miejsca, lasku za naszą rezydencją, obejrzeć zachód słońca. Znajdowała się tam mała polanka, z której roztaczał się na nie doskonały widok. Tam też usiadłam i chłonęłam ten niesamowity widok.
Nie wiadomo dlaczego moje myśli pobiegły ku Hogwartowi. Po wakacjach miałam zacząć tam swój ostatni, siódmy rok nauki. Zabawne, jak szybko zleciało te sześć lat, podczas których tyle się wydarzyło... Przede wszystkim, kilka miesięcy temu Lord Voldemort został pokonany przez słynnego już Harry'ego Pottera, wybawiciela czarodziejskiego świata. On, jak i dwójka jego przyjaciół - Ron i Hermiona - stali się prawdziwymi bohaterami. Złota Trójca - takim mianem określali ich czarodzieje.
Pomyślałam o tym, że czekają mnie przecież Owutemy. Miałam głęboką nadzieję, że zdam je conajmniej dobrze. A potem czekał mnie wybór zawodu... Nie myślałam o tym za dużo, ale chyba chciałabym pracować w Ministerstwie Magii na jakimś stanowisku.
Nagle coś za mną zaszeleściło. Gwałtownie odwróciłam się w tamtym kierunku. Malfoy, wyprostowany, szedł w moją stronę.
- Co ty tu robisz? - Odetchnęłam głęboko. Nie potrzebowałam jego tutaj. Chciałam być sama.
- Zwiedzam. - Sarkazm w jego głosie był wyczuwalny aż za nadto.
Podniosłam się z ziemi.
- Idź stąd - powiedziałam, starając się brzmieć uprzejmie.
Nie ruszył się z miejsca. Czułam, że prędko nie odejdzie.
- Przejrzałem cię.
- Słucham? - O czym on mówił?
- Powiedz mi, co tak naprawdę o mnie sądzisz.
Wzięłam głęboki wdech i wypaliłam:
- Jesteś dupkiem, Malfoy. Byłym Śmierciożercą. Tlenioną fretką bez uczuć.
Starałam się mówić poważnym głosem, ale na określenie "fretka" prawie parsknęłam śmiechem.
- Naprawdę tak myślisz? - Znacznie się do mnie przybliżył. Moje serce przyśpieszyło.
- Tak - przełknęłam ślinę i odsunęłam się - I nie zbliżaj się do mnie. Nie chcę, żebym zaraziła się twoim tchórzostwem.
Nie miałam w planach wypowiedzenia ostatniego zdania, ale jakoś samo się wymsknęło.
Popatrzyłam w jego oczy. Teraz były czarne, zasnute mgłą i widziałam w nich wściekłość. Wzrygnęłam się.
- Powtórz to - wysyczał - Powtórz!
Teraz byłam już naprawdę lekko przestraszona tonem jego głosu, ale jakoś starczyło mi odwagi, bym powiedziała:
- Tchórz. Jesteś tchórzem.
Nawet nie zauważyłam, jak szybko znalazł się przy mnie i wymierzył mi siarczysty policzek.